poniedziałek, 23 października 2017

Dynia, filcowanie na mokro vs filcowanie na sucho...

Witam Was, znów po dłuższej przerwie.
Dzisiaj chcę Wam przybliżyć troszkę moją ostatnią pasję, czyli
TWORZENIE z WEŁNY CZESANKOWEJ.
Wszyscy wiemy, że wełna jest cudownym, cieplutkim włóknem naturalnym uzyskiwanym z okrywy włosowej (sierści) owiec, lam wielbłądów, kóz czy królików.
Dzisiejszy mój wpis dotyczy wełny z owiec rasy merynos, z Nowej Zelandii oraz z Austarlii.
Pragnę się z Wami podzielić moimi spostrzeżeniami i wrażeniami, jakie towarzyszyły mi
w trakcie filcowania na sucho, czyli przy użyciu specjalnych igieł do filcowania,
oraz w trakcie filcowania na mokro.
Poniżej prezentuję Wam zdjęcie dyni - podkładki, zrobionej dwiemia metodami.
Baza (kształt) - filcowanie na mokro, przy użyciu szablonu
oraz liść i detale zielone - filcowane na sucho.


Pierwsze moje próby pracy były filcowane na sucho. 
Kupiłam niewielkie ilości wełny czesankowej w różnych kolorach, 
odpowiednie igły, maty do filcowania oraz dodatkowe urządzenia z wielona igłami, 
aby przyspieszyć proces filcowania.
Na tym etapie uczyłam się tworzenia kształtów, łączenia ich ze sobą, 
pracy z różnej grubości igłami oraz rodzajami wełen. 
Teoretycznie byłam przygotowwana do podjęcia takiego wyzwania.
W trakcie pracy nauczyłam się, że o wiele łatwiej jest uzyskać porządany kształt 
z wełny zgrzebnej, w tzw. błamie. 
Jest to wełna niewyczesana w formie chmurki a nie w taśmie. 
Jest idealną wełną do tworzenia kaształtów, cudownie się poddaje igle oraz dość szybko się filcuje, 
ponieważ posiada 27 mic - mikrometrów, tak określamy grubość włókien.
Oczywiście, kiedy już stworzymy nasz kształt, powinniśmy pokryć go piękną, cienką wełenką, 
np. z merynosa o grubości 18.5 mik. Nasza praca nabierze szlachetnego wyglądu i lekkiego połysku. 
Od samego początku byłam zachwycona filcowaniem na sucho.
Powstały koty, śpiące myszki i malutkie dynie, które bardzo szybko
znalazły nowy domek. Byłam i ciągle jestem, absolutnie zakochana w tej metodzie.
Ale przyszedł czas na próbę filcowania na mokro.
Zanim jednak do tego się zabrałam, obejrzałam setki godzin tutoriali oraz przeczytałam setki artykółow na ten temat. Teoretycznie czułam się gotowa do działania.
Wczoraj nadszedł ten właściwy dzień, 
aby moją wiedzę teoretyczną sprawdzić w praktyce.
Postanowiłam stworzyć podkładkę w kształcie dyni. Plan był taki, aby po
wyfilcowaniu odpowiedniej formy dodać drobne elementy w technice igłowej, 
czyli dołożyć np. liść na bazę.
W teorii, wiedziałam ile potrzebuję wełny oraz w jaki sposób ją rozłożyć.
Wiedziałam również, że jest kilka etapów filcowania.
Również wiedziałam, że sam proces powinien trwać ok. godziny.
Jednak w trakcie pracy, teoria poszła sobie w tzw. "maliny".
Zrobienie bazy zajęło mi ... bagatela, 3 godziny....
do tego ból rąk i zmęczenie fizyczne.
Ale... udało się :)
Baza schła całą noc a rano dodałam drobne elementy folcowane na sucho.
Podkładka ma wymiary 25 cm x 23 cm.


Podsumowując, cieszę się, że poznałam technikę filcowania na mokro, ponieważ
daje ona ogromne możliwości. W zasadzie w tej chwili nie ma dla mnie tajemnic, 
wiem jaki popełniłam błąd, że zamiast 1 godziny, trwało to o wiele dłużej....
Wiem również, że muszę poprawić kondycję fizyczną, bo bez niej
będzie to bardzo męczące i nie wyobrazam sobie w tej chwili filcować
np. szala, czapki czy kamizelki.
Nauczyłam się rozpoznawać, jak reaguje wełna na poszczególne 
etapy filcowania.
Ale również wiem, że bardziej kocham pracę z igłą niż z wodą :)
Mimo wszystko pracę nad podkładką w kształcie dyni, 
uważam za bardzo udaną i powstaną następne, nawet wiem już jakie :)
Będą to jabłka i gruszki :) 


A tu jest moja pierwsza praca - dynia, filcowana na sucho, czyli igłą .





Kolejne prace powstają każdego dnia, coraz bardziej rozumiem i kocham wełnę :)

Dziękuję, że zaglądacie do mnie.
CAŁUSKI :* :* :*


1 komentarz: