niedziela, 8 stycznia 2017

Co robię, kiedy brakuje weny... pikuję kolejną poduszkę

Witam Was Kochani.
Dzisiaj pragnę podzielić się z Wami problemem, który pewnie nie tylko mnie dotyka.
Sądzę, że każdego, kto para się rękodziełem, ale również muzyką, czy inną dziedziną artystyczną, która wymaga myślenia twórczego.
Czy zdarzyła się Wam pustka? Brak weny?
Albo macie tyle pomysłów, że nie wiadomo od czego zacząć, i w efekcie siedzicie w pracowni
i nic Wam nie pasuje?
Mnie to się czasami przytrafia... i nie cierpię tego stanu... 
W chwilach, kiedy jakiś pomysł wpada mi do głowy rysuję i zapisuję go.
Ale w stanach "zakręcenia" nawet te wskazówki nie pomagają.
Co wtedy robię? Jak zmusić wenę do powrotu?
Wygląda u mnie to tak....

Otwieram szufladę z tkaninami, przeglądam je, wyciągam i staram się dopasować z innymi, wywracam wszystko do góry nogami.
W ciągu godziny moja pracownia wygląda tak, jakby ktoś wrzucił do niej granat :)
Taka "myślówa" i bajzel w 99% pomaga mi.
Tak też było i dzisiaj....
Po grzebaniu w tkaninach wybrałam 3 zestawy:

Tkanina w stempelki i pismem, do tego kawałeczek ( resztka z bieżnika orientalnego) bardzo ozdobnej bawełny.... pomysł?
Serweta z aplikacjami w kształcie.... owal? Może Koło?
Nie wiem, ciągle nie wiem... dlatego wyciągnęłam następny zestaw... 


Śliczne, bardzo delikatne jaśniutkie tło i folkowa tkanina... 
miała być na drugą narzutę, ale jakoś nie lubię powtórek....
No więc, co z tego zrobić?
W tym momencie ciśnienie już rośnie.... nie ważne, czy mam zamówienia, czy nie, 
muszę każdego dnia coś stworzyć. Tak sobie założyłam i trzymam się tego.

Kolejny pomysł na ten zestaw, to jasne poduchy z aplikacją w kształcie dużego serca 
z folkowej tkaniny.
Chyba tak.... ale musi to jeszcze poczekać.... 
Zabrałam się za następny zestaw :)



Te tkaniny czekają od lipca.... ta z klateczkami jest wyjątkowej urody.... 
szary, czarny, mięta i stare złoto....
Ale co z tego zrobić?
Klateczki układają się dość nieciekawie...  żeby coś zrobić, 
musiałabym dużo z tej tkaniny "zmarnować"...
Ale klapki w głowie się otworzyły, hurrrraaaaa, 
nareszcie będę mogła się zabrać za pracę.
Uwielbiam ten stan, kiedy w końcu, po kilku godzinach kombinowania i myślenia,
mogę zacząć mierzyć i kroić.


Ponieważ jestem na etapie kółek, postanowiłam "zmodzić" kolejną poduszkę tego typu.
Ale tym razem 2, albo nawet 3 sztuki - bo na tyle wystarczy mi materiału.
Oczywiście, nie będą identyczne, myślę, że będą miały inne pikowania.

No i zaczęłam.... wycięłam na początek 18 kółek - na 2 poduszki.
Musiałam tak je dopasować, aby jak najmniej "zmarnować" z tej "klateczkowej" tkaniny.
To co zostanie, przyda się... zawsze się wszystko przydaje :)


Aby moje kołka były równe, zastosowałam technikę, która zawsze się sprawdza.
Wykorzystałam do tego celu delikatną tkaninę, którą używam do haftu.
Zszyłam je razem, nacięłam tył, wywróciłam na prawą stronę i powstała idealna aplikacja koła.
Aby tkanina się nie marszczyła, użyłam nożyczek z ząbkami .


Po wywróceniu aplikacji na prawą stronę trzeba je bardzo porządnie przeprasować.


Uffff.... czy zbliżam się do końca?
o nieeee, to dopiero początek.

Teraz trzeba rozmieścić kółeczka na tle... bardzo dokładnie... 
zajęło mi to - bagatela - 1 godzinę.
Przyczepić szpilkami albo przykleić specjalną fastrygą w kleju i przyszyć do wierzchniej tkaniny.
Mmmm, jaki wybrać ścieg? 
Tym razem użyłam innego niż zwykle i po przyszyciu pierwszego kółka pożałowałam.
No ale cóż, zaczęłam już, to muszę tak skończyć.
Przez ten niefortunny wybór będę musiała jeszcze raz je przeszyć, ale już później.

Dalej, trzeba złożyć wierzch, środek ( bawełniana ocieplina) i tył...
Tak przygotowaną "kanapkę" można zacząć pikować.
Ale jaaaaaaak????
Znowu wzięłam miarki i pisakami znikającymi zaznaczyłam najpierw linie - środki kółek.
a potem środki odstępów...

Wybór nici - to kolejna bardzo ważna sprawa.
Ostatnio bardzo się namęczyłam, bo wybrałam piękne bawełniane, cieniowane nici, 
ale dość grube.
Tym razem postanowiłam, że użyję nici Isacord 40...
Pikowanie okazało się być bardzo przyjemne i bezproblematyczne.

Czy widzicie, jak te płaskie tkaniny zaczęły żyć?
Specjalnie wypikowałam tylko tło na około klateczek... 
i miałam rację, tak właśnie miało być :)

Po pikowaniu całość zwilżyłam spryskiwaczem wodą, 
szczególnie zwracałam uwagę na to, aby linie pomocnicze pisaka zniknęły.
Jest to bardzo ważne, bo kiedy zostaną jakieś znaki i przeprasujemy je gorącym żelazkiem,
to możemy powiedzieć "bye bye" naszej pracy....

Została jeszcze do uszycia tylna część poduszki z zamkiem.
Ale to już jutro. 
A wtedy podusia będzie miała specjalną sesję zdjęciową, będę mogła się nią
pochwalić i trafi do sklepiku.

Jeśli wyjdzie fajnie i będę zadowolona, powstanie następna, druga,
no... może jeszcze trzecia. 
Bo sądzę, że będą super wyglądały RAZEM.


A tym czasem Mała nasza (to Jej imię) 
czeka na wyjście, na wieczorny spacerek.


CAŁUSKI Kochani :* 





piątek, 6 stycznia 2017

Ozdobne poduszki w koła z naturalnych tkanin, aplikacje i pikowania

Witam Was Kochani,
Słońce świeci, na termometrze -8, wiatr ucichł a śniegu przybyło nam 50 cm.
Mąż dzielnie odkopuje co się da, a ja właśnie dokończyłam
dwie nowe poduszki.

Miałam ochotę na jakieś geometryczne wzory i symetrię.
Wycięłam więc po 9 kółek na jedną podusię i przyszyłam delikatnym,
ale ozdobnym ściegiem.

Wykorzystałam bawełniane, cieniowane nici Gutermann Sulky.
Podusie uszyłam z mieszanki lnu i bawełny 50/50.
Tkanina na aplikacje pochodzi z jednej kolekcji, ale w różnych kolorkach.
Poniżej w odcieniach błękitu i zieleni na czarnym tle 
oraz druga w odcieniach różu, zieleni na niebieskim tle. 









Aby dodać uroku i ożywić tkaniny, delikatnie przepikowałam białe tło prostym ściegiem.  
Natomiast w środku kółek zastosowałam pikowanie z wolnej ręki.



Wszystkie moje poduszki zapinane są na zamek - kryty szeroką plisą.
Wymiary to 40 x 40 cm, czyli typowe.


Często spotykam się ze stwierdzeniem, że produkty bawełniane a zwłaszcza lniane, 
bardzo trudno się pielęgnuje. Głównie chodzi o prasowanie.
Sama nie cierpię wygniecionych tkanin, także nie napiszę niczego, co nie jest prawdą.
Otóż, poduszki, czy serwetki, czy bieżniki lniane albo bawełniane,
kiedy zostaną przepikowane, nabierają nowych, cudownych właściwości. 
Nie gniotą się tak potwornie i z łatwością można je wyprasować.
Ja używam jeszcze pięknie pachnącego lekkiego krochmalu w sprayu 
i oczywiście prasuję lekko wilgotne na lewej stronie, używając pary.


 Wszystkie brzegi zabezpieczyłam, jak zwykle, specjalnym ściegiem, 
aby się nie strzępiły.
Nie trzeba mieć specjalnych do tego celu maszyn - overlocków, 
aby nasz produkt wyglądał schludnie i profesjonalnie.
Można to zrobić używając zwykłej, domowej maszyny.
Bo rękodzieło powinno również być wykonane z najwyższą dokładnością
i precyzją.
Kiedyś gdzieś wyczytałam, że to absolutnie nie przeszkadza, że np. poduszka jest krzywa, 
albo w patchworku bloki są nierówne, albo lewa strona się strzępi, 
"bo przecież jest to hand made i tak musi być".
Otóż nie.... tak powiadają te osoby, które nie przykładają się
do końcowego wyglądu, nie zwracają na to uwagi i chcą coś wykonać
bardzo szybko...

Rękodzieło powinno być staranniej wykonane, niż masówki.
Takie jest moje zdanie i tego się trzymam.

Do następnego Kochani :)














czwartek, 5 stycznia 2017

Powrót do... przeszłości.... Koala testuje kosmetyki Oriflame.

Kiedyś, dawno, dawno temu razem z moją Mamą "bawiłyśmy" się w sprzedawców :)
Moda była ogromna na wszystko, co można było sprzedawać, wszyscy byliśmy spragnieni nowości, małego luksusu i poczucia na własnej skórze "zachodu".
Z czasem jednak firmy... a w zasadzie ludzie, zrobili z tego niby biznesu coś, co nas odrzuciło.
Przestało to być atrakcyjne, a i kosmetyki straciły na jakości... poza tym w naszych sklepach pojawiło się wszystko, o czym kiedyś można było tylko pomarzyć...

Minęły lata całe, wstyd się przyznać, ale ponad 20 :)
Postanowiłam sprawdzić, jak to teraz działa, czy coś się poprawiło.
Zarejestrowałam się w Oriflame, jako konsultantka i zamówiłam pierwsze produkty, dla siebie.
Najwspanialsze jest teraz to, że nie trzeba się wpraszać na spotkania, 
wymuszone kawki i na siłę pokazywać katalog. 
Teraz mamy E-katalogi. 
Wystarczy, że prześlę link do niego a osoba zainteresowana zakupem, 
będzie mogła w spokoju go przestudiować
To mnie przekonało do powrotu.

Zawsze uwielbiałam kremy zapachowe, tak więc na pierwszy ogień mojego testowania trafił właśnie ten produkt.

Moje pierwsze wrażenie - śliczne opakowanie, duże, cena super....
Zapach? Bardzo piękny, świeży, kwiatowo-drzewny.... delikatny balsam o milutkiej konsystencji.
Brawo, jestem nim zachwycona...
Zapach utrzymuje się bardzo długo, skóra jest gładka i przyjemna w dotyku.
Czyli jest wszystko to, o co mi chodziło. 
A nawet więcej, bo powiem Wam w sekrecie, że ciągle mam nos mojego Męża na sobie :) :)
Oczywiście można jeszcze wzmocnić zapach kupując wodę perfumowaną z serii Giordani Gold.

Test zdany :)

Jeśli macie czas i ochotę poczytać, pooglądać a może i coś zamówić dla siebie albo bliskich, zachęcam do otworzenia poniższego linku. 

I jeszcze jedno, perfumowany krem o którym pisałam, jest jeszcze w super cenie, 
ale tylko do 16 stycznia, bo wtedy ten katalog wygasa a niestety, w następnym już tego cuda nie ma...
Spieszcie się :)

Poniższy link przekieruje Was do mojego katalogu, gdzie będą moje dane jako Waszego Konsultanta. 
Uwaga: Nie klikajcie krzyżyka w prawym górnym rogu, bo "zniknę".
Jeśli macie problemy z wyświetlaniem katalogu, wystarczy napisać do mnie, zapytać, poradzić się...
jestem do usług <3

 Jeśli znajdziecie coś dla siebie, oczywiście,  zapraszam Was do składania zamówień. 


CAŁUSKI :*






Dekoracja pokoiku dziecięcego lub łóżeczka - śpiący pajacyk

Witam Was w nowym roku 2017...
Syyyypie, zawiewa... kompletnie nas zasypało i nie wiem, kiedy będę mogła pojechać na zakupy.
Nie pomoże tu nawet napęd na 4 koła...  No, ale cóż, dzięki temu mam czas na krótki post :)

Stwierdzam, że wypoczęłam po szaleństwach świątecznych i już od pierwszego dnia stycznia sporo szyję. Świąteczne tkaniny pochowałam i "odkopałam" całoroczne, kolorowe, wesołe, wiosenne :) 
Na tapecie są poduszki i śpiące lale - pajacyki.

Pajacyki szyję ze ślicznej, mięciutkiej bawełny. Doszyłam również aplikacje w kształcie serduszka na czapeczce i na śpioszku.
Wykorzystałam również drobniutkie koraliki, którymi je obszyłam.
Kiedyś udało mi się znaleźć w necie malutkie serduszka, które tutaj mogłam użyć.

Na czapeczce jest też śliczna, bardzo ozdobna koronka, którą także przyozdobiłam maciupkimi koralikami. 

Buźkę wyhaftowałam muliną w kolorze jasnego brązu.
Miałam ochotę dodać coś z włóczki.
Znalazłam wełnę, która pasowała kolorystycznie do całości i zrobiłam na drutach mini szaliczek jak i ocieplacze na nóżki.

Pajacyk wypełniłam tzw. kulką silikonową.

Myślę, że lala będzie znakomitą ozdobą pokoiku dziecięcego, jak i prezentem dla nowo narodzonego maluszka - dla dziewczynki jak dla chłopca.

Kolejną lalę zszywam - w czerwone groszki :)

CAŁUSKI i do zobaczenia :*