czwartek, 17 maja 2018

Glina... jaką wybrać... oto jest pytanie...


Dzisiaj, po dłuższej przerwie, kiedy nie mogę spać, postanowiłam napisać parę słów na temat nowej miłości... gliny.
Oczywiście, zanim zabrałam się za lepienie, setki godzin spędziłam poszukując informacji
na temat dostępnych materiałów.
Na świecie jest kilkadziesiąt rodzajów gliny. Niestety, na naszym rynku są ograniczenia.
Wiadomo, jeżeli mamy pracownię z piecem do wypalania gliny, nie ma problemu.
Ale jeżeli nie mamy takich możliwości, a bardzo, bardzo chcemy zmierzyć się z tą techniką
musimy poszukać alternatywy.
I jest... bardzo fajna alternatywa... glina rzeźbiarska samoutwardzalna, czyli taka, 
która twardnieje na powietrzu.
Ale ... którą wybrać?
Są różne firmy, różne kolory i różne twardości.
Lekka glinka sprawdza się wspaniale przy tworzeniu bardzo dokładnych odcisków, 
które możemy wykorzystać np. do ozdabiania prac decoupage.
Możemy je przykleić i pomalować... ale są bardzo delikatne i nie twardnieją tak, jak glina.
Na zdjęciu poniżej, wykorzystałam taką lekką glinkę samoutwardzalną
do stworzenia kwiatków.
Zależało mi jednak na glinie, która bez wypalania będzie tak trwała i tak plastyczna
jak ta, którą wypala się w piecu.
Pierwsze próby wykonałam na glince samoutwardzalnej w kolorze terakoty... to te guziczki i medalion.
Wykorzystałam również pieczątki silikonowe... bardzo fajnie się tu sprawdzają.
Wystawiłam je na słońce i w zasadzie po kilku godzinach były na tyle twarde,
że mogłam je pierwszy raz pomalować.


Tu już pomalowane, prezentują się całkiem fajnie.

Po pierwszych próbach z prostymi guziczkami, postanowiłam sprawdzić, 
jak można ulepić w palcach malutką miseczkę.
Poniżej już gotowa miseczka. Materiały których użyłam, to:
1. Glina samoutwardzalna w kolorze tarakoty,
2. Odciski - stworzone własnoręcznie techniką linorytu
3. Farby do porcelany
4. Farby do szkła
5. Złoto w proszku
6. Bitum do postarzania
7. Lakier


Tu wisior, w którym również wykorzystałam odcisk
z własnego linorytu.


I kolejne przykłady wisiorków.


Poniżej, już bardziej skomplikowane miseczki...
wykorzystałam na jednej motym serwetkowy i potraktowałam ją tradycyjnym
decoupagem... po wyschnięciu nałożyłam preparaty postarzające, lakierowanie, schnięcie
i pewnie dalej lakierowanie. Zobaczę, co będzie jutro po wyschnięciu.
Zależy mi na efekcie starej, delikatnej miseczki.


Nie mam recepty na stworzenie idealnego przedmiotu z gliny. A tym bardziej, nie jestem w stanie 
podać perfekcyjnego przepisu na malowanie.
Wszystko zależy od tego, co sobie wymyślimy, jak ma to wyglądać, czego oczekujemy...
W zależności od własnej wizji trzeba ciągle próbować, sprawdzać, testowć i po wielu godzinach 
prób i błędów będziemy mogli stwierdzić, że coś lepiej wygląda, lepiej się lepi i maluje.
To na tyle Kochani, dzisiaj wiem, że ciągle mało wiem :D
CAŁUSKI :*