poniedziałek, 18 stycznia 2016

Kurki, jaja, kwiaty... już wiosennie?

Dzień dobry w poniedziałek...
W ten dzień na ogół zaczynam nowe projekty, ale tym razem
zakończyłam zeszłotygodniowe pomysły...
Zacznę od bieżnika z haftowanymi tulipanami...
Miałam jakiś pomysł na bieżnik, ale do końca nie wiedziałam jak będzie
on wyglądał. Zaczęłam od haftu w blokach
i utknęłam.
Na szczęście moje "zawieszenie" nie trwało zbyt długo :)

A tu już poskładany bieżnik razem ze środkiem i tyłem.
Doszyłam paseczki lniane na białe prostokąty, bo jakoś było mi
za biało :)



No i mamy końcowy efekt.
Bieżnik ma wymiary 100 cm x 40 cm.
Oprócz bawełnianego środka jest również flizelina, która usztywnia
bieżnik i powoduje, że ładnie leży na stole.


Drugi bieżnik, jaki dzisiaj zakończyłam jest w bieli.
Ta piękna bawełna ma śliczne delikatne motywy kwiatowe i piękne pismo.
Zależało mi, aby pokazać tą piękną tkaninę, tak więc zdobią ją 
tylko hafy - 3 dość spore jajka w kolorze bieli, beżu i zieleni.
Połączyłam wszystkie kawałki paseczkami.
Ten bieżnik również jest usztywniony flizeliną.


Wymiary tego bardzo eleganckiego świątecznego bieżnika to 90 cm x 38 cm.


No i moja "perełka" - podusia biało beżowa z kwiecistym haftem.
To mi raczej wygląda na jakiś chwast, ale motyw bardzo mi się podobał :)


Wymiary poduszki to 40 cm x 40 cm.
Oczywiście wykonałam ją ze wspaniałej bawełny z kolekcji Kaufmana.
Do haftu użyłam nici Isacord. Są lekko błyszczące i nadają elegancji.
Zamek tym razem wszyłam w dolny szew poduszki.


A te podkładki z kurką skończyłam w niedzielny poranek...
100% naturalny len, haft nićmi Isacord, wypełnienie bawełniane
no i oczywiście tył również lniany.
Podkładki przepikowałam "z wolnej ręki" moim ulubionym kuleczkowym motywem.


Wymiary podkładek to 22 cm x 22 cm.

Ufff, to już koniec pracy na dzisiaj... no chyba, że znajdę jakiś pomysł na nowe
tkaniny... :)
DO usłyszenia Kochani :*

piątek, 8 stycznia 2016

Ocet jabłkowy Koali - z eko produktów...

Witam Was Kochani ponownie w piąteczek :)
Projekt "szyciowy" zakończony i znalazłam czas a przede wszystkim 
naszła mnie wena na zrobienie upragnionego octu jabłkowego.
Kilka lat miałam taki zamiar, ale jakoś brakowało... no właśnie... natchnienia.
 Dzisiaj, przy okazji pichcenia ukochanych racuszków przypomniałam sobie
o wspaniałych jabłkach, które dostałam od sąsiada.
Chyba wszyscy już wiemy, że ocet jabłkowy poza walorami smakowymi, które wzbogacają  potrawy 
ma wiele cennych właściwości leczniczych, ponieważ zawiera dużo  łatwo przyswajalnych witamin 
i mikroelementów, oczyszcza organizm z toksyn i ułatwia przyswajanie wapnia.
Ale uwaga, najlepszy jest taki, który zrobimy ze zdrowych, bez chemii jabłek... czyli z własnego ogródka albo od sąsiada, 
jak w moim przypadku. 
Moje jabłonki są jeszcze młode i niestety, nie mam tyle owoców, 
ale za rok, za dwa już będą wspaniale owocować.
No to zabieram się do pracy.

Przygotowałam słój, mój był jakiś niewymiarowy, ponad litrowy, 
nie miałam do niego wieczka, ale ono jest nie potrzebne.
Słój bardzo dobrze wymyłam i wyparzyłam.
Jabłka - na oko - 7-8 sporych jabłek, bez ogonków ale z gniazdami nasiennymi,
porządnie umyłam, pokroiłam na kawałeczki i przełożyłam do słoja.


W między czasie ugotowałam ok. 1 litra wody i do letniej włożyłam 4 łyżki miodu.
Zakłada się 1 łyżkę miodu na 250 ml wody.
Oczywiście dodałam miodu z pasieki innego sąsiada :) :) :)


Całość dobrze wymieszałam i zalałam jabłuszka.


Już wygląda wspaniale....


Takiego słoja nie zakręcamy, ale zakrywamy czymś przewiewnym. 
W moim wypadku wykorzystałam skrawek naturalnego lnu, zacisnęłam recepturką
i pozostawię w ciepłym miejscu na ok. 4 tygodnie. 
Jeszcze muszę tylko nalepić na słój karteczkę z dzisiejszą datą
i to będzie koniec.
Ale, muszę pamiętać, aby od czasu do czasu mieszać drewnianą łyżką, 
a kiedy przestanie się pienić i fermentacja dobiegnie końca, 
będę przelewać przez gazę do butelek i odstawię w chłodne miejsce. 
Najważniejsze - ocet jabłkowy nie psuje się, ponieważ sam w sobie jest konserwantem.


Dzisiaj jestem przeszczęśliwa...
Lniany bieżnik zakończony, pyszne racuszki usmażone i zjedzone ze smakiem
a co najważniejsze, zrealizowałam swój plan zrobienia wspaniałego i zdrowego octu jabłkowego.
A teraz... czas na relaks...
CAŁUSKI :* :* :*



Bieżnik - eko kwiaty - haft na lnie....

Witam was Kochani piąteczkowo :)
Dzisiaj u nas spadł pierwszy śnieg tej zimy... na szczęście temperatura się podniosła do -6
i mam nadzieję, że już nie będzie zimniej.
Ale, ale....
skończyłam lniany bieżnik o wymiarach 110 x 40 cm.
Jak wiecie (pisałam o tym we wcześniejszym poście) len jest dość trudną
tkaniną, ponieważ nie jest stabilny...
ale znalazłam na niego sposób i baaardzo go pokochałam.
Tak więc bieżnik ma wyhaftowane kwiaty w medalionie uszytym w technice
"quilt as you go". Tym razem poszło mi znacznie lepiej niż z podusią.
Przetrenowałam ten sposób z lnem i już jest o wiele szybciej
i łatwiej, chociaż i tak zajęło mi to sporo czasu - ok. 12 godzin pracy.


Na tym zdjęciu dokładnie widać "zakładki" medalionu i środkowy kwiat.


Pomyślałam sobie, że fajnie i miło jest, kiedy np. osoba którą obdarujemy
takim bieżnikiem, będzie zawsze pamiętała z jakiej okazji był ten prezent.
Stworzyłam przykładowe życzenia ( z okazji Dnia Babci, bo to już zaraz )
i przyszyłam do tyłu bieżnika.
Oczywiście tekst i mała grafika może być taki,  jaki sobie tylko wymyślimy...
Wydaje mi się, że to całkiem fajnie wygląda...


Projekt zakończony... a teraz jest czas na obiad :)
CAŁUSKI Kochani :* :* :*

niedziela, 3 stycznia 2016

Pierwszy kwiecisty blok z lnu - cel to poduszka i bieżnik....

Witam Was w pierwszą niedzielę nowego roku....
Zimno, już jest -16... i pewnie będzie jeszcze zimniej.
Nasze koniki jednak zimy się nie boją. Dzielnie biegają po pastwisku i zajadają sianko
A na noc dostaną dodatkowo po garści owsa i pyszne buraczki.
A ja, jak zwykle, spędziłam troszkę czasu w swojej pracowni.
Dzisiaj rozpoczęłam kolejny projekt.
Niestety, pierwsze wzory zajmują mnóstwo czasu...
W tym projekcie zależało mi, aby oddać piękno lnu :)
Nie ukrywam, że len jest trudną tkaniną...
żyje własnym życiem, "wygina" się na wszystkie strony.
Ale mimo wszystko pokochałam go :)
Dzisiaj uszyłam pierwszy panel o wymiarach 40 x 40 cm.
Całość złożona jest w technice "quilt as you go". Podobno jest to szybka technika.
Niestety, nie w moim wykonaniu.
Ja i tak wszystko mierzę i dopasowuję... taką mam już naturę :)
Tak więc ten panel będzie wykorzystany do poduszki.
Następne będą miały inne kwiatki i zrobię z nich bieżnik :)


Od jakiegoś czasu używam nici ISACORD i jestem nimi zachwycona.
Nie należą do tanich nici, ale są piękne, wytrzymałe, lekko błyszczące...
dodają pracy wspaniały efekt... są warte swojej ceny.


Życzę Wam wspaniałego wieczoru i do usłyszenia...
CAŁUSKI :* :* :*