piątek, 13 marca 2015

Kasza jęczmienna według Koali....


Witam Was Kochani w piątek 13-tego wieczorkiem :)

Dzień był piękny, słoneczny i bardzo pracowity, choć jeszcze chłodny.
Ale... nie ważne... praca w ogrodzie była bardzo owocna.
Kiedy tak "czesałam" trawniki myślałam sobie, co dzisiaj mam zrobić na obiad.
No i postanowiłam przeprowadzić pewien eksperyment.
Ja, Koala, jestem wszystkożerna... wiem, wiem... koale zjadają tylko liście eukaliptusa...
ale ja jestem inna.
Są tylko 3 rzeczy, których nie cierpię i nie tknę: 
flaki, małże i potrawy z curry.
Natomiast mój mąż Kuba... ooo, z Nim to jest poważna i trudna sprawa.

Wszyscy wiemy, że kasze są super zdrowe.
Pod względem wartości odżywczej kasze przewyższają ryż, makaron i ziemniaki. 
Są bogatym źródłem skrobi, witamin B1,  B2 , PP , B6 , kwasu foliowego i witaminy E. 
Sporo jest również składników mineralnych, głównie potasu obniżającego ciśnienie, 
żelaza zapobiegającego niedokrwistości oraz magnezu korzystnie działającego na układ nerwowy 
i pracę mięśni (w tym sercowego). Kasze są też całkiem dobrym źródłem wapnia, miedzi, cynku, manganu i krzemu.

No, ale nie wszyscy ją lubią. W tym mój Kuba.
Mój dzisiejszy eksperyment to kasza jęczmienna ugotowana inaczej, 
tak, aby Kuba ją zjadł, czyli odpowiednio doprawiona.
Czyli... kasza z cytryną... cytryna to numer 1 w naszej diecie.
Dodaję ją do wszystkiego.
Tak więc ugotowałam kaszę w dużej ilości lekko osolonej wody z małą ilością 
suszonych warzyw.
Potem ją odcedziłam i przełożyłam do małej formy.
Dodałam porządną łyżkę masła.
No i teraz najważniejszy składnik, czyli cytryna.


Cytrynę należy wyszorować i dobrze sparzyć wrzątkiem.
Całą cytrynę osuszyłam, skórkę starłam na drobniutkiej tarce i wycisnęłam z niej cały sok.
Doprawiłam jeszcze zmielonymi płatkami chili, mieloną papryką słodką i ostrą 
oraz posoliłam jeszcze raz do smaku.
Tak przygotowaną kaszę przełożyłam do formy i włożyłam na 10 minut 
do piekarnika ustawionego na 175 stopni.


A w między czasie przygotowałam sobie robótkę... jeden blok...
wyszyję filiżankę z różyczkami...
będzie to środek poduszki... najpewniej poduszka do kuchni, jedna z trzech.
Każda będzie miała inny wzór filiżanki i inne kwiatki.


Po 10 minutach pieczenia kasza była gotowa.
Do kaszy zrobiłam gulasz ze schabu a do tego ogóreczki z własnego ogrodu 
w zalewie słodko-kwaśniej.


Nadszedł czas na test, czy Jakub ucieknie od stołu, czy jednak spróbuje.
No i wiecie co, powiedział, że będzie jadł.
Uffffff, co za ulga...
Pierwszy raz od 16 lat, kiedy jesteśmy razem zjadł kaszę.
Co za szczęście... :) :) :)

Jeśli jeszcze nie poznaliście takiego sposobu, 
spróbujcie i dajcie znać, czy Wam smakowała.
Czekam na Wasze komentarze.

CAŁUSKI i do następnego :)




4 komentarze:

  1. Ciekawe połączenie. Warto spróbować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. sprawdziłaś? Jestem bardzo ciekawa Twojej opinii :) Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Apetycznie wygląda ,już jestem głodna

    OdpowiedzUsuń