Witam Was Kochani :)
Prawie koniec kwietnia i jak na razie w moim ogrodzie mało jest kolorów.
Drzewa ledwie puszczają listki, chociaż po wczorajszym deszczu jakby
pojawiło się ich więcej. Myślę, że za tydzień lub dwa będzie pięknie :)
A ja postanowiłam zakończyć mój nowy projekt.
Zacznę może od tego, co leży mi na sercu.
Dlaczego zajęłam się handmade'em i jak zabieram się do tego?
Co dla mnie jest ważne?
Otóż, jak pewnie większość z Was, uwielbiam przedmioty unikatowe,
jedyne i niepowtarzalne. Kocham mieć coś, co tylko mam ja....
i to nie jest egoizm...
Pamiętacie lata, kiedy w sklepach były 3 modele spodni, 3 kolory grempliny,
1 zamek błyskawiczny? Nie wspomnę o butach na kartki...
Może właśnie z tego to wynika... może to takie odreagowanie ?
Tak czy siak, nie jestem w tym osamotniona... na szczęście :)
Od dziecka uczyłam się wszystkich możliwych robótek, a jako że Babunia była kuśnierzem
a Dziadziuś krawcem, miałam wspaniałe wzorce.
I to zupełnie nie jest ważne, że od 6 -go roku życia ślęczałam nad klawiaturą pianina
i ćwiczyłam po 3 - 6 godzin dziennie.
Dla mojej Mamci było wtedy najważniejsze, abym wyrosła na MUZYKA...
i tak też było przez całe lata.
To ślęczenie nad pianinem skończyło się dyplomem w klasie organów.
A potem zachciało mi się śpiewać ( wydawało mi się, że można nie ćwiczyć :) )
i udało mi się dostać do Akademii Muzycznej na Wydział Wokalno Aktorski.
Po roku, śpiewałam już w naszej Operze Bałtyckiej a po 3 latach stwierdziłam,
że to jednak nie dla mnie.
Oczywiście z Operą byłam związana czasami krócej, czasami dłużej....
coś zawsze mnie do niej ciągnęło. Ale to jednak nie było to....
Zawsze jednak miałam przy sobie kordonki, wełnę, tkaniny, igły i muliny.
To była miłość od zawsze i wydaje się, że na zawsze...
Bałam się zabrać za to poważnie tak od A do Z... tak, żeby płacić ZUS i nazywać się FIRMĄ.
I jednak przyszedł ten czas... stwierdziłam, że jestem już gotowa podjąć to wyzwanie.
Nie ukrywam, że jest mi ciężko. Nie dlatego, że przestałam to kochać.
Ale dlatego, że w momentach słabości myślę o tzw. masówce... co robić,
żeby skrócić czas pracy i dostać za to jakieś pieniążki.
Na całe szczęście bardzo szybko rezygnuję z tego pomysłu.
Bo dla mnie najważniejsze jest to, aby ciągle trzymać poziom, aby tworzyć pojedyncze
sztuki i aby mój wyrób był niepowtarzalny.
Dlatego zawsze wybieram wyjątkowe tkaniny. Bo twierdzę, że piękna tkanina z wyjątkowym wzorem,
szlachetnymi kolorami i sprzedawana w małych ilościach
jest w moim przypadku 100% sukcesem. Oczywiście pomysł jest równie ważny.
A oto przykład takiej wyjątkowej tkaniny....
Dwa lata temu w Amsterdamie znalazłam wspaniały sklep z tkaninami do patchworku.
I oto ten cudowny kawałeczek stał się moją własnością. W zestawie były 4 kawałeczki
po 25 cm szerokości i 55 cm długości.
Leżały w szufladzie i czekały na odpowiedni moment i...
doczekały się.
Powstał pierwowzór etui na tablet :)
Ponieważ materiał był wąski, doszyłam boczki a z reszty powstały lamówki.
Nie kombinowałam już z haftami i pikowaniem, bo sama tkanina jest bogata.
Pikowania są tylko wzdłuż linii na wzorze.
Musi być chociaż tyle, żeby "zlepić" 3 warstwy tkanin, łącznie z miękką ociepliną w środku.
Musiała być również kieszonka i to najlepiej na zamek.
I tak właśnie powstało etui na tablet.
Etui wyjątkowe, niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju.
I to właśnie KOCHAM :)
Następne będą już z innych materiałów...
może będą wzbogacone o aplikacje a może o haft.
Tego jeszcze nie wiem :)
CAŁUSKI Kochani i do usłyszenia :*
I czy ja nie mam racji? Jesteś niepowtarzalna - do tego pełna wspaniałych pomysłów i chęci tworzenia unikatowych cudeniek. Podziwiam pomysłowość, cierpliwość i artyzm.
OdpowiedzUsuńCzesiu Kochana, dziękuję za te piękne słowa. Przeczytałam je wczoraj przed snem i zasnęłam z uśmiechem na twarzy . Pozdrawiam Cię serdecznie :*
Usuń