poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Szaleństwo Koali w Amsterdamie

Witam Was serdecznie po długiej przerwie.
Amsterdam - cudowne, wyjątkowe miasto. Tysiące przedziwnych rowerów, tysiące "innych" ludzi i tysiące nieurodziwych psiaków. Nikt się nie spieszy, wszyscy przemierzają ulice w zwolnionym tempie. 
Od samego rana panie i panowie w garniturach jadą do pracy na swoich rowerach. 
Inni, z psiakami w koszykach - mniejszych lub większych, a nawet w specjalnie zbudowanych dużych skrzyniach - jadą na wybiegi dla psów.


Cudowne domy, wąskie uliczki.... 



 Postanowiłam poszukać sklepu... wiadomo jakiego, prawda?
No i znalazłam...
Sklepik z zewnątrz wydawał się malutki, ale to co zobaczyłam w środku zachwyciło mnie.


Tysiące tkanin, tysiące kolorów i wzorów.
Nie mogłam się zupełnie opanować. Biegałam, zamiast spokojnie wszystko przejrzeć. 
Ale i tak wiedziałam doskonale jakie tkaniny zakupić. Uwielbiam całe zestawy, czyli 6-7 materiałów dopasowanych kolorystycznie z jednej firmy. Tego właśnie mi brakuje w naszych sklepach, niestety, tylko internetowych. Gdybym tylko mogła, chciałabym mieć taki właśnie sklepik. 
Muszę jeszcze dodać, że na piętrze właścicielka ma swoją pracownię. 
Marzenie....


Wyszłam z całą siatą tkanin, nici, igieł i nowym nożem do krojenia. 
Po rozpakowaniu, patrzyłam na nie, patrzyłam, patrzyłam, podziwiałam, składałam, rozkładałam i .... planowałam.
Po dekatyzacji wszystkich cudownych kawałeczków zabrałam się za szycie pierwszego projektu.


Pierwszy projekt, to kolejne sówki literówki. Tym razem całość szyję 100% ręcznie.
Zamiast wyciętych z tkaniny literek, postanowiłam je wyszyć ozdobnymi ściegami.
Do tego celu zakupiłam cieniowany, bawełniany kordonek nr 12.
Nigdy przedtem nie pracowałam z taką włóczką, zawsze używałam muliny. Ale wiecie co, od dzisiaj mulinę rzucam w kąt. 
Jak na razie wyszyte są 3 literki z sześciu.
Sówki pojadą do Rumunii, do maluszka, który dopiero się narodzi w listopadzie. 
Tata i Mama już wybrali imię - Stefan, po dziadku.
Kolorystyka jest żywsza, niż poprzednie moje sówki, ale w tamtych rejonach kochają takie barwy.
Pozostało mi jeszcze sporo pracy....


Po skończeniu sówek, zabieram się za swój pierwszy Crazy Patchwork... ale o tym
napiszę w następnym poście.

CAŁUSKI Kochani :*

Tadaaaam :)
Po kilku dniach "dłubania" zakończyłam sówki literówki dla małego Stefanka :)





Ruszam z kolejnym projektem :)

Do usłyszenia :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz